NukeBoards - Kreatywność przede wszystkim
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  DownloadDownload
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
[Bitwa Tandemowa NB] 1

Kto twoim zdaniem najlepiej wykonał swoją pracę?
Grupa 1
28%
 28%  [ 4 ]
Grupa A
50%
 50%  [ 7 ]
Grupa alfa
21%
 21%  [ 3 ]
Głosowań: 14
Wszystkich Głosów: 14

Autor Wiadomość
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 12-05-2010, 15:49   

QuickSilver, idź do grupy alfa: http://romanx.webd.pl/nb/viewtopic.php?t=3102 - Pisarz ma problemy techniczne.
 
     
TomaszSportowiec 
Sierżant
Powrót? Może


Główny edytor: Stencyl
Pojedynki: tak
Posty: 109

0 Prestiż
Wysłany: 13-05-2010, 08:54   

Jutro koniec terminu . Zobaczymy czy ktoś dzisiaj skończy swoją prace .
_________________
http://www.zebra-company.ufoludki.net/blog/ moja nowa strona
 
     
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 13-05-2010, 23:24   

W niedzielę, przedłużyłam z powodu ślimaczego startu każdej z grup i dziwnie licznych :P nieprzewidzianych przypadków.
 
     
Natie 
Bohaterka

Główny edytor: Inny
Pojedynki: nie
Posty: 380

10110 Prestiż
Wysłany: 14-05-2010, 07:08   

Nie tylko ślimaczy start ale i ślimacza rozgrywka :P
_________________
...
 
     
TomaszSportowiec 
Sierżant
Powrót? Może


Główny edytor: Stencyl
Pojedynki: tak
Posty: 109

0 Prestiż
Wysłany: 14-05-2010, 08:01   

O dobra , ale przecież pisarz ma zepsuty komputer.
_________________
http://www.zebra-company.ufoludki.net/blog/ moja nowa strona
 
     
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 14-05-2010, 10:20   

Dlatego QuickSilver jest w grupie z Pisarzem.
 
     
TomaszSportowiec 
Sierżant
Powrót? Może


Główny edytor: Stencyl
Pojedynki: tak
Posty: 109

0 Prestiż
Wysłany: 17-05-2010, 07:55   

Koniec terminu. Wreszcie.
_________________
http://www.zebra-company.ufoludki.net/blog/ moja nowa strona
 
     
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 17-05-2010, 16:45   

Grupa 1
Grupa A
Grupa alfa
TomaszSportowiec, Wackyjackie
Wirtualność, Crazy
figo-fago, Pisarz, QuickSilver (nic nie napisał)
Witajcie nazywam się Andrzej i opowiem wam pewną historię . 25 lat temu kiedy miałem 10 lat zdarzyło się coś niesamowitego . Mieszkałem w Solcu Kujawskim . Pewnego dnia poszliśmy z rodzicami do jura parku [ mieliśmy 20 % zniżki na bilet rodzinny ] . I wtedy rodzice powiedzieli żebym się pobawił i wtedy poszedłem na zjeżdżalnie 20 metrową[ taka zjeżdżalnia w której jesteś niewidoczny] . Wpadłem do dziury i zobaczyłem inny świat . Byłem w dżungli a najgorsze było to że nie było dziury , która pokazała mi to miejsce . Byłem przerażony . Wtedy podszedł do mnie pewien człowiek .
- Witam w świecie dinozaurów . Powiedział nieznajomy .
- Gdzie ? Zapytałem
- W świecie dinozaurów przecież powiedziałem . Odpowiedział .
- Ale dinozaurów już nie ma . Powiedziałem .
- Nie ma w twoim świecie . Powiedział .
- A ty też tak tu trafiłeś czy jakoś inaczej ? Zapytałem.
- Podobnie . ale trochę inaczej . Odpowiedział .
- A czy opowiesz mi swoją historię ? Zapytałem .
- Oczywiście że tak . A i możesz mówić mi po imieniu jestem Bolek .
- Dobrze a teraz opowiadaj . Powiedziałem .
- Pojechałem ze swoją klasą do Solca właśnie do Jura Parku . Nie podobało mi się i uciekłem z grupy . Zobaczyłem zjeżdżalnie i od razu chciałem się na niej przejechać . Jednak że nie było ze mną dorosłego nie chciał mnie ochroniarz wpuścić .
Ale jednak udało mi się zwrócić jego uwagę pączkiem który położyłem na stoliku . On mnie nie zauważył i poszedłem na zjeżdżalnie . Dalej moja historia potoczyła się jak twoja . Tylko nikogo nie było kiedy ja tu się znalazłem .
- Mo dobrze znam już twoją historię ale mam pytanie czy tu są dinozaury które pożerają ludzi ? Zapytałem .
- Niestety cię zmartwię tak niektóre pożerają. Powiedział Bolek .
Podczas naszej konwersacji zdawało nam się słyszeć coraz to głośniejszy tupot, a już po chwili wiedzieliśmy, do kogo należy...z dżungli wyskoczył ogromny dinozaur kształtem przypominający Allozaura. Rozpoczęliśmy wtedy natychmiastową ewakuację, praktycznie pozbawioną większego sensu...z sekundy na sekundę monstrum było coraz bliżej, nieustannie zmniejszając czas naszego żywota. Biegnąc potknąłem się o konar, poturlałem się trochę i wpadłem do kolejnej 'dziury', to był ostatni raz kiedy zobaczyłem Bolka.
Tym razem znalazłem się w zimnym, ciemnym miejscu na kształt lodowej jaskini (?). Poczułem delikatne pieczenie na twarzy. Moje zdziwienie nie miało końca, gdy chcąc się podrapać po brodzie, poczułem na niej wyraźny zarost! Najprawdopodobniej przy każdym przejściu przez 'dziurę', starzałem się...

No dobra my już czekamy na innych - można było usłyszeć z daleka.
Postanowiłem ruszyć w kierunku głosu...może tam znajdowało się wyjście z tej jaskini? Miałem dwie ścieżki do wyboru - albo się ruszę, albo umrę z zimna...

Śmierć była blisko nogi mi zdrętwiały i wtedy sobie pomyślałem co teraz sobie myślą moi rodzice albo czy Bolek żyje . Niestety myślałem że umrę z zimna jednak jaskinia zaczęła się walić . Nie wiedziałem czy przeżyję i wtedy pierwszy kamień spadł na moje nogi . Stało się coś niezwykłego moje nogi były ciepłe i mogłem się ruszać . Udało się wydostać , ale niestety kolejne niepowodzenie się szykowało . Tyranozaur zaczął mnie gonić dziura którą dostałem się to tego świata znowu się otworzyła i wróciłem do świata rzeczywistego . Moi rodzice ciągle tam byli . Była też tam policja która mnie szukała . Kiedy pojawiłem się moi rodzice byli wniebowzięci .
Koniec jednak nie nastał...
To było tylko przyjemne złudzenie... Obudziłem się najprawdopodobniej w żołądku dinozaura. Niewyobrażalny smród jaki byłem tam w stanie odczuć, był moją jedyną motywacją do ucieczki. Jedynym moim pomysłem było 'wymuszenie' na potworze odruchu wymiotnego, nie miałem pojęcia czy to możliwe, ani jak to wywołać, ale cóż innego mi zostało?. Udało mi się dopłynąć do ściany żołądka. Ujrzałem tam coś w stylu wyrostka. Zacząłem więc w niego z całej siły kopać. Po wielu kopniakach, płyn żołądkowy zaczął się unosić, a już po chwili wydostałem się z tego organizmu... tym razem znalazłem się na środku niczego. Dosłownie niczego. Z każdej strony otaczała mnie niczym nie wypełniona pustka.
Czy to niebo, czy po prostu oszalałem? - zapytałem...
...zamknąłem oczy...gdy je otworzyłem zobaczyłem...kokpit?
Byłem teraz na statku kosmicznym, najwyraźniej podczas bitwy - zewsząd słyszałem odgłosy odpalanych rakiet i laserów. Przejąłem stery statku. Statek w obsłudze nie był zbyt ciężki - sterowałem już nim bez problemów niemal natychmiast. Wymijałem coraz to kolejne pociski i strzelałem do statków stojących mi na drodze - to co się dzieje, nie mogło dziać się naprawdę, więc nie miałem żadnych oporów. Nie czułem też jakiegokolwiek lęku.

Statek zaatakowali Marsjanie . Zielone ufoludki miały rakiety atomowe. Na szczęście mój statek był zrobiony z awigornu [ metal dostępny jedynie na wenus] . Zaatakowałem ich laserami i wszyscy się rozbili . Ja później zostałem uznany bohaterem planety Andri [ nowa planeta nazwana na moją cześć ]. Później poślubiłem kosmitkę i żyliśmy długo i szczęśliwie .
Obudziłem się. Leżałem na podłodze w zniszczonym pomieszczeniu, próbując sobie przypomnieć, co zaszło. Pokój był pusty, nie licząc zniszczonych kapsuł hibernacyjnych. Otwór dość dużej wielkości, z ozdobami w postaci pęknięć, miał najprawdopodobniej służyć za wyjście. Większość dachu zawaliła się, przygniatając martwych ludzi. U góry, za sufitem, można było dojrzeć zielone niebo wraz ze słońcem, które świeciło na biało, łagodnym, aczkolwiek słabym światłem. Pomyślałem - do cholery... jestem na Marsie od czterech tygodni i jeszcze nie zdarzyło mi się widzieć zielonego nieba! Chciałem unieść się na nogi, i dopiero gdy kawałki szkieł wbiły mi się w dłonie otrzeźwiałem, uświadamiając sobie że jestem poważnie ranny. Ból był tępy ale znośny, zacisnąłem więc zęby i wysunąłem się spod stelażu który jakimś cudem mnie jednak nie przygniótł, uważając tym razem na wszędzie zalegające szkło.
- Pomocy... - usłyszałem z rogu pomieszczenia...

Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem zwykłego człowieka, takiego jak ja, który również był ciężko ranny. Belka przygniatała jego lewę przedramię. Tamten widocznie mnie zauważył, gdyż zaczął mówić:
- Tam... apteczki... w kolejnym... pomieszczeniu...
Zrozumiałem co miał na myśli - w drugim pomieszczeniu najprawdopodobniej znajdowały się te nowsze apteczki, leczące ciało w ciągu krótkiego czasu. Nic więc mi nie zostało niż wstać i ruszyć tam... O ile uda mi się wstać...
Nie było to z początku łatwe ani motywujące... Uchwyciłem się skaleczonymi dłońmi stelażu który wisiał nade mną niczym topór katowski nad ofiarą. Opierał się solidnie na gruzach, mogłem więc podciągnąć się w górę. Ból w całym ciele narastał i czułem się coraz słabszy, jednak zdobyłem się na ten wysiłek.
- Chyba się wykrwawiam... - powiedziałem bardziej do siebie niż do tego drugiego. Zerknąłem ukosem na nogę - rzeczywiście była rozcięta wzdłuż uda i obficie krwawiła. Wspiąłem się po stelażu nad rumowisko i opadłem ciężko na gładki kawałek sufitu. Pierś unosiła się w pośpiesznych, głębokich oddechach. Miałem już mroczki przed oczami, co znaczyć mogło tylko jedno - że mam mało czasu. Stanowczo za mało...
Zacząłem pełzać do nienaruszonych drzwi drugiego pomieszczenia. Czerwona lampka alarmu uparcie wołała krzykliwą czerwienią światła w moją stronę, w odstępach nader hipnotycznie regularnych, doprowadzając moje słabnące zmysły do szału. Przesuwałem się w tę stronę, znacząc na podłodze i gruzach czerwoną smugę...

W końcu doszedłem do drugiego pomieszczenia. Już przy wejściu zasłabłem, przetoczyłem się na prawo i upadłem na brzuch, na jakieś kolejne kawałki, tym razem jakiegoś gruzu. Syknąłem cicho. Przez chwilę czekałem, próbując odzyskać jakąkolwiek świadomość. Po chwili wszystko we mnie się uspokoiło i mogłem się rozejrzeć po pomieszczeniu, które zresztą się składało jedynie, jak na łazienkę, z paru drzwi prowadzących najprawdopodobniej do klozetów, dwóch umywalek, w tym jednej zerwanej ze ściany, leżącej na podłodze oraz małej szafki wiszącej nad miejscem, z którego wylewała się ciągle woda, to znaczy tam, gdzie wisiała jedna z umywalek. Chciałem wstać, ale nie miałem już siły... Nagle rozjaśniło mi się w głowie. Pakiet medyczny! Każdy żołnierz go ma... Przesunąłem ręką po kamizelce zatrzymując dłoń na wypukłości przy lewym boku. Męczyłem się chwilę z zamkiem, zdając sobie wtedy sprawę ile straciłem już krwi... Błogosławione zimno igły strzykawki zetknęło się z moimi palcami. Wstrzyknąłem całe to świństwo które ktoś śmiał nazwać medykamentem i poczułem nagły skok energii. Wiedziałem że nie potrwa to długo, musiałem więc się spieszyć...
Wstałem na nogi i ociekając wodą i krwią podszedłem do szafki brocząc w wodzie która sięgała mi już kolan. Otworzyłem szafkę bez trudu, ale apteczki nie było w środku. Rozejrzałem się uważnie - obok szafki widniały dziury po zawieszonych innych szafkach. Gdzie wsiąkły? Szukałem przez chwilę szczątków w wodzie, lecz tam też nie było niczego. Zacząłem otwierać drzwi ubikacji, i po otwarciu trzecich z rzędu, wypłynęły do mnie apteczki. Były to raczej obrączki na rękę z wyświetlaczem i klawiaturą. Założyłem jeden z nich na rękę. Na całe szczęście działał. Wskaźnik pokazywał 72% skoncentrowanego środka medycznego. Wystarczy na moje rany. Po chwili igła po wewnętrznej stronie obrączki wbiła mi się w rękę i zaczęła się analiza moich ran. Od razu po analizie uruchomiłem leczenie, czując jak powoli odzyskuję pełnie sił. Zmartwiło mnie jednak jedno wskazanie - zawartość toksyn 77%. Pakiet medyczny nie mógł aż tak zatruć mojego organizmu. No tak! Powietrze! Przypomniałem sobie dziurę w suficie - powietrze na Marsie nie było użyteczne, lecz osłona nad bazą chroniła przed jego wpływem. Widocznie też została uszkodzona.
Woda przestała nagle lecieć ze ściany a światło łazienki zamigotało i zgasło. Przedłużającą się śmiertelną chwilę ciszy przeszył niewyobrażalny ryk i ściany łazienki zatrzęsły się w powałach...

- Kto tu... - usłyszałem zlękniony, lecz zmęczony wysiłkiem głos z pomieszczenia, w którym się obudziłem. No tak, zapomniałem o nim... Ale nie na to teraz jest czas, szczególnie że łazienka zaczęła się walić. Szybko wybiegłem z pomieszczenia, o ile woda mi na to pozwalała, i wyszedłem na zewnątrz.
Pierwsze, co przyciągło moją uwagę, to wielki, czerwony stwór w kształcie muchy stojący na dwóch nogach, którego mogłem dostrzeć poprzez zniszczony w większości sufit.
- Słuchaj... - powiedział ranny tak szybko, jak tylko pozwalały mu na to siły - Widać, że... nie przeżyję... Jeśli... zginę... weź... broń... - powiedział, wskazując na jakiś pistolet po prawej - a teraz... pomóż... ręka...
No tak. Zapomniałbym. Sam miałem broń, ale gdzie ona jest... Teraz się jednak to nie liczyło... Już miałem pomóc z belką, jednak usłyszałem kolejny głośny ryk. Mucha wypluła jakiś kwas, który trafił prosto w pierś rannego. Ten zginął, wydając głośny krzyk.
Nie pozostało mi więc nic innego, niż ucieczka. Próba zabicia stwora zwykłym pistoletem, który szybko wziąłem byłaby po prostu śmieszna. Szybko wyszedłem przez otwór na otwarty świat.
Odtąd moim celem było przetrwanie i znalezienie jakiejkolwiek pomocy. O ile w ogóle jest jakaś szansa na to...
Spojrzałem na rozbitą kopułę nad bazą. Jest gorzej niż myślałem... Kopuły praktycznie nie było. Musiałem jak najszybciej znaleźć maskę...
Pustynny wiatr rozwiewał moje włosy, pchając do nozdrzy metaliczny zapach. Bieg w stronę głównej bazy bez maski, bez pojazdu, bez sensownej broni był samobójstwem. Ale zerknąłem przez ramię i wiedziałem że nie mam innego wyjścia. Czas na walkę ze śmiercią.
Ruszyłem truchtem, nie forsując zbytnio płuc. Każdy wdech powietrza pokrywał moje płuca metalicznym pyłem. Starałem się więc nie zmuszać do głębokich oddechów, jednocześnie nie próbując zatrzymywać się. Cholera wie ile czasu zajmie stworowi posiłek z nieznajomego. O ile w ogóle miał ochotę na posiłek.
Kopniakiem otworzyłem drzwi do komory oddzielającej bazę od świata zewnętrznego. W środku w połowie przetrawieni leżeli wartownicy. Jeden z nich miał coś co mnie uradowało - maskę. Dawało to większe szanse na przeżycie na pustyni. Obejrzałem dokładnie pomieszczenie i znalazłem to co chciałem - karabin szturmowy GSX.
Głuchy trzask przeładowywanej broni był muzyką dla mych uszu.
Zawiesiłem broń na plecach i tym razem ruszyłem biegiem. Droga była prosta, bez drzew, bez wielkich skał, bez żadnych przeszkód terenowych. A w oddali migotała w gorący, powietrzu druga baza. Nie oszczędzałem już się, czując adrenalinę w żyłach. Czerwony pył pokrywał moje buty które wzbijały tumany rdzawego piasku. Pierwszy kilometr przeszedł gładko. Potem nie było już tak różowo...
Pierwsza larwa czerwia wyskoczyła na mnie od prawej strony. Przyznam szczerze że mimo gotowości na ich atak byłem zdezorientowany. W ostatniej chwili zrobiłem przewrót przez lewe ramię i przycelowałem karabinem z przyklęku. Oczywiście chybiłem, ale efekt psychologiczny zadziałał - czerw wycofał się na moment, po którym ruszyłem do dalszego biegu. Po paru metrach wyskoczyły następne dwa. Wyuczone zachowania wykonały się jakby same - przyklęk, uniesienie broni, przycelowanie, wdech, naciśnięcie spustu... i trzask! Broń odmówiła posłuszeństwa...
Obudził mnie nagły powiew ciepłego powietrza. Rozejrzałem się dookoła. Wszędzie panowała ciemność, cisza i parność. Leżałem na czymś miękkim, lekko przypominającym gąbkę. Sprawiało to wrażenie pagórków, które unosiły się w górę i w dół. Ściany wznosiły się niesamowicie wysoko, były potężne. Gdzie nie gdzie stały piękne, różnorodne głazy, tworzące niezwykłe rzeźby i przybierały ciekawe kształty. Koło nich płynął maleńki strumyk, który czasem, gdy dotykał ściany wydawał głośny syk. Za nim coś świeciło bladym, ledwie widocznym światłem. Było to w głebi długiego tunelu, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność, ale to musiałem sprawdzić sam...
Wstałem, lecz nie utrzymałem się długo na nogach, po kilku sekundach upadłem na twarz. Miękka materia na którym się znajdowałem, uchroniła mnie przed urazem, a która przed chwilą spowodowała że się przewróciłem. Kolejna próba udała się - podłoga nagle się wyrównała, jakby zauważyła, że chciałem wstać. Ruszyłem w kierunku tunelu, którego ściany pokrywał metal. Jednakże nie przypominał on żadnego z metali jakie znajdowały się na Ziemi. Nie pamiętałem wcale co stało się wczoraj, nie rozumiałem dlaczego tu jestem, lecz szedłem. Tunel zdawał się nie mieć końca. A może to tylko moja wyobraźnia?
Z każdą chwilą mrok lekko się rozjaśniał, lecz narastał gorzki zapach zgnilizny. Zacząłem stąpać po wodzie, na której płynęły zielone glony. Nie miałem pojęcia skąd się tu wzięły. Zaplątywały się w moje nogi lub przyklejały się do ścian. Nie słychać już było charakterystycznego syku, wydawanego wcześniej przez strumyk. Nie czuło się takiego gorąca ani ciszy. Coraz głośniej woda uderzała w skały. Nagle błysk białego, mocnego światła oślepił mnie. Wiatr zaczął wiać mocniej, unosząc razem z sobą złocisty kurz. Stanąłem na czymś twardym i moim oczom ukazał się niezwykły obraz. Zobaczyłem ulice...
 
     
Pisarz 
Młodszy chorąży
Spinacz


Główny edytor: MMF2
Drugi edytor: TGF2
Posty: 239

2677 Prestiż
Wysłany: 17-05-2010, 20:15   

Oczywiste, Wirt wygra.
_________________
Czy wiesz że... jedzenie kanapki powoduje zmniejszenie jej objętości?
 
     
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 17-05-2010, 20:17   

Grupa 1, świadomie lub nie, napisała znakomity tekst o degradacji ludzkiego umysłu i coraz dalszej zapaści w otchłań absurdu snów czy halucynacji. Trochę trudny w realizacji gierkowej, ze względu na zróżnicowanie; niektóre "nieimplementowalne" detale trzeba by pominąć. Znakomity monolog: "No dobra my już czekamy na innych" :) Druga część gry mogłaby opowiadać o wyjściu z otchłani :P

Grupa A pięknie napisała treść w sumie całkiem łatwą do realizacji, chyba szczególnie w formie platformówki. Miło byłoby zobaczyć dalsze przygody bezimiennego kolonisty, zwłaszcza w formie gierki :) A gdyby nawet nie, to i tak świetnie się czyta. No cóż, grupy były na początku trochę inne, no i dobrze, że się pozmieniały - można było się spodziewać takiej klasy utworu, gdy Wirtualność i Crazy działają razem :P

Grupa alfa zaczęła bardzo podobnie do grupy A. Przedstawiła być może rodzaj post-apokaliptycznej przyszłości, z rodzaju tych bardzo dziwnych. Niestety, praca nie wygląda na ukończoną. Można by dolać pomiędzy wersy sporo wody i, gdyby się postarać, dorzucić trochę żelatyny albo innej zupki w proszku i byłoby całkiem zjadliwe. Pomijając dziwne metafory, chodzi o rozciągnięcie całości w czasie, z czego mógłby powstać nowy odcinek "Z Archiwum X". Srsly.
 
     
Pisarz 
Młodszy chorąży
Spinacz


Główny edytor: MMF2
Drugi edytor: TGF2
Posty: 239

2677 Prestiż
Wysłany: 17-05-2010, 20:28   

RomanX napisał/a:
Niestety, praca nie wygląda na ukończoną

Bo nie jest ukończona.
_________________
Czy wiesz że... jedzenie kanapki powoduje zmniejszenie jej objętości?
 
     
TomaszSportowiec 
Sierżant
Powrót? Może


Główny edytor: Stencyl
Pojedynki: tak
Posty: 109

0 Prestiż
Wysłany: 18-05-2010, 07:36   

Wirt się odbudował. A miał taki słaby początek.
_________________
http://www.zebra-company.ufoludki.net/blog/ moja nowa strona
 
     
Aleks 
Moderator
Wilczek


Główny edytor: GDevelop
Skype:
Posty: 636

28588 Prestiż
Wysłany: 20-05-2010, 16:48   

Fajny żart, wszyscy wygrali! będzie trzeba zrobić dogrywkę chyba xD
 
     
Minty 
Stwórczyni
omc dr fizyki


Główny edytor: Fusion 2.5 Dev
Drugi edytor: Construct
Pojedynki: być może
Posty: 3446

33789 Prestiż
Wysłany: 20-05-2010, 17:03   

Tego się nie spodziewałam :) Dogrywka to dobry pomysł, może od jutra 7-dniowa?
 
     
Jood 
Młodszy chorąży
Graphic master


Główny edytor: MMF2 Dev
Pojedynki: tak
Posty: 227

7104 Prestiż
Wysłany: 20-05-2010, 17:26   

Ha. A po dogrywce wszyscy tak samo zagłosują. XD
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

PSK Cytaty Klikibaza - kopia wszystkich klików Klikipedia - encyklopedia o tworzeniu gier Discord KlikCzat Zaproszenie
Daj piniondza Wielkie Muzeum Klikowe

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group