RoomEleven/Recenzja

Klikipedia - klikowa encyklopedia
Wersja z dnia 13:39, 25 lis 2006 autorstwa Morty (dyskusja | edycje)
Skocz do: nawigacji, wyszukiwarki
Slimaczek.jpg
Pierwotna wersja tego artykułu pochodzi z 7. numeru Ślimaczka (zobacz oryginalny artykuł).


Ostatnio pojawiła się moda na tzw. gry "escape the room". Jeżeli ktoś ma znikomą umiejętność tłumaczenia angielszczyzny na nasz ojczysty język to domyśli się, że w takiej grze jakimś cudem znajdujemy się w zamkniętym na cztery spusty pokoju. Oczywiście nie jest nam na rękę, by całe życie w nim spędzić, dlatego kombinujemy na wszelkie sposoby, żeby znaleźć klucz od drzwi. Jedną z produkcji typu "ucieknij z pokoju" jest Room 11.

Zaczynam jak zwykle, klikam na ikonę, gra się uruchamia i oczom moim ukazało się ładne, czarno białe menu z ciekawym kursorem. Myślę sobie: "grafika będzie wyśmienita". Chwilę potem mocno się zawiodłem. Mimo, że da się rozróżnić każdy element, to grafika nie prezentuje się zbyt ciekawie. Jest niezbyt urozmaicona, niektóre obiekty są rozciągnięte, a całość narysowana jest w takiej perspektywie, że nie wiadomo jak na to patrzeć. Widać też parę niedociągnięć. A właściwie przeciągnięć ołówka, trochę to nieestetycznie. Niestety smutno zacząłem to sprawozdanie .

Teraz przejdę do opisu przebiegu rozgrywki. Przygoda jest bardzo krótka, wystarczy trochę pozaglądać po kątach, by zebrać wszystkie przedmioty. Problemem jest używanie jednego na drugim. O ile kliknąć w odpowiednim miejscu prawym i lewym przyciskiem myszy każdy potrafi, to musi się jeszcze liczyć z tym, że każdą kombinację będzie musiał wprowadzić drugi raz, tyle że... na odwrót. Musimy trafić, czy dany przedmiot to ten, którego używamy, czy może używamy na nim innego. Utrudnia to grę i jest niewygodne.

Gra jest naprawdę łatwa. Jeśli ktoś widzi ją na oczy pierwszy raz to powinien poradzić sobie z "Room 11" w 15 minut. Na szczęście bez szarych komórek przejść się jej nie da. Gierka ma jeden moment, gdzie trzeba zmusić naszą naturalną jednostkę obliczeniową do niewielkiego wysiłku. Szkoda, że tylko jeden. Bugów nie zauważyłem, jednak jest tu jedna "nieprzyjemność". Użyty tutaj DrawLine skutecznie niszczy grafikę w pewnym momencie, przez co widzimy pół regału itp .

Muzyki tu nie ma. W tym przypadku uznaję to bardziej na plus. Niestety dźwięki pochodzą z bibliotek, są słabej jakości, a piorun wydobywający się z głośników w równym i zbyt częstym odstępie czasowym jest nadzwyczaj przeszkadzający .

"Room 11" to produkcja, która pojawiła się bez większego hałasu zapowiedziowego, i równie szybko zniknęła. Autor na szczęście nie zignorował tych niepokojących sygnałów i już przygotował sequel. Pierwsza część to przeciętna i krótka produkcja, wykonana ledwo estetycznie. Zobaczymy jak wypadnie druga część.

Galeria